Tuesday, March 31, 2009

Żłobek Martusi, czyli jaja po nadwiślańsku

Żeby dostać się do państwowego żłobka trzeba stanąć w kolejce z prawdziwego zdarzenia. W kolejce, która swoimi tradycjami sięga co najmniej tak daleko, jak daleko w realiach komunistycznego absurdu pozostała mentalność biurw i biurwokratów, którzy jak się okazuje wciąż podejmują decyzje.
Otóż zapisy do żłobka na przyszłą jesień rozpoczynają się 1 kwietnia (no chyba, że to straszny żart) o godzinie 7.00 rano. Jak przystało na cywilizowane społeczeństwo epoki superszybkich komputerów i lotów na księżyc: kto pierwszy, ten lepszy. Jednak trzeba przyznać, że i ta wiekuista reguła, może być tylko pobożnym życzeniem, bo nie wiemy na ile będzie ona zmodyfikowana współczesnym łapówkarstwem.
Panie żłobkowe, widząć co się święci i zwiekszające się z roku na rok zainteresowanie miejscami, rokowały co najmniej 2 dni stania w kolejce dzień i noc.
Wiedzeni instynktem (od maleńkości karmionym masłem na kartki) postanowiliśmy zaangażować dwie młode osoby do zajęcia miejsca w kolejce i złożenia wniosku do żłobka. Młodzież epoki wczesnego kapitalizmu (pewnie karmiona już Ramą) też nie jest w ciemię bita, a wyposażona w auta i telefony komórkowe, objęła monitoringiem upatrzone pozycje już w 3ciej dobie przed dniem zapisów. Po skrupulatnie zaplanowanej akcji desantu nocnego zajęli PIERWSZE MIEJSCE W KOLEJCE O ŻŁOBEK!!!
Chłopaki stoją i czekają na zbawienne otwarcie drzwi o 7.00 rano.
Strasznie się czuję jak to piszę. Nie tylko dlatego, że ich tam wysłaliśmy i cierpią przedwczesne męki czyśćcowe (a nie my). Ale też dlatego, że oni swój cenny czas, sen, odpoczynek, możliwość robienia czegoś pożytecznego marnują stojąc w idiotycznej kolejce, tak jak co najmniej tysiące innych osób w Warszawce i okolicach, tylko dlatego, że jakiś kretyn bezmyślnie, bezkarnie i bez najmniejszego respektu do ludzi i ich czasu, przyjął taki jaskiniowy 'system' naboru. I tak ponoć od paru już lat przed stołecznymi żłobkami tysiące ludzi, w ten sposób właśnie traci czas, chęć do życia i szanse na przysporzenie swoją pracą w tym czasie dochodu narodowego (a pewnie, że tak).
Chwała chłopakom, że i bystre i twarde są, a w dodatku widać, że poradzą sobie w każdych warunkach.
Dziękujemy!
Martusia i Marianka z rodzicami

PS Tytuł krókiego reportażu z Życia Warszawy Zapisy do żłobka, czyli witamy w PRL ma dla nas dodatkową wymowę. A, i pomylili się nieco, bo nasze chłopaki twardo stali tam już od 2.30 w nocy z poniedziałku na wtorek, po wcześniejszym całodziennym prowadzeniu zwiadu.

No comments: