Weekend spędziliśmy z przyjacielem Michaelem (dawnym szefem Micha), który przyjechał do nas z południa, z Devonu. Każdy pretekst, żeby wybrać się w teren jest dobry, a więc ruszyliśmy płoszyć pardwy w Black Mountains
Robi się zielono. Kwiatów pełno, powoli wyłażą też i liście, a modrzewie już niemal zupełnie w zieloniutkich miekkich igłach
Na parkingu szajka zięb, aktywnie żebrze celując w autach, które dopiero co przyjechały
Wróbel jaki jest każdy widzi
No, nie ma śmiechu, bo i jak, kiedy 38,6'C na rtęciowym? I nie ma to nic wspólnego z wyprawami w teren, słowo! Trzeba przetrzymać, choć lekko nie jest
Martusia z kolei, zaliczyła swój pierwszy 'stały' posiłek ever. Jak przystało na nadwiślańskie geny, wsuwała gotowanego kartofla
Niedługo przyjedzie do nas Babcia Ela z Gdańska.
Tata natomiast podziczy niemal cały miesiąc w północo-wschodniej Polsce i już przebiera nogami, tak doczekać się nie może. Wyjazd już we wtorek, prom do Szwecji, dalej do Gdyni i hulaj dusza na wiosennych rozlewiskach Biebrzy i Narwii!
Monday, April 14, 2008
Thursday, April 10, 2008
Gratulujemy Zosi i Jankowi
Koncertu życzeń ciąg dalszy:
Dziś rano urodziła się krakusom córeczka. Wszystko dobrze i zdrowo, 3.040g/51cm. NAJLEPSZEGO!!!
Nam już się narazie nie spieszy, by ich gonić ;)
Dziś rano urodziła się krakusom córeczka. Wszystko dobrze i zdrowo, 3.040g/51cm. NAJLEPSZEGO!!!
Nam już się narazie nie spieszy, by ich gonić ;)
Wednesday, April 09, 2008
Monday, April 07, 2008
a takie-tam niekoniecznie słoneczne fotki
Po raz kolejny ktoś się zdziwił, więc warto przypomnieć, że wszystkie zdjęcia można sobie powiększyć. Jak się choć trochę któreś podoba, to warto, bo o niebo lepiej widać. Wystarczy kliknąć na wybraną fotkę, zachęcamy :)
Ładne słoneczne niedzielne popołudnie, trzeba ruszyć się w teren choć na parę godzin. Dziś w planie odludne Black Mountains, na wschód od Breconu. Nosidełka przygotowane, czapeczki zawiązane, buciorki założone, dzieciaki na baczność i jazda.
Już prawie u celu, a tu wtopa - Marian zalewa sobie 'pitkiem' konkretnie całe wdzianko.
Pozostaje japońskie zwiedzanie z auta.
Nagle się zachmurzyło i... - niżej, to to samo miejsce, co wyżej, tyle że w niecałą godzinę później. Ale nawet koń stoi tam gdzie stał
już chmurska przeszły, witajcie krótkie rękawki
Ładne słoneczne niedzielne popołudnie, trzeba ruszyć się w teren choć na parę godzin. Dziś w planie odludne Black Mountains, na wschód od Breconu. Nosidełka przygotowane, czapeczki zawiązane, buciorki założone, dzieciaki na baczność i jazda.
Już prawie u celu, a tu wtopa - Marian zalewa sobie 'pitkiem' konkretnie całe wdzianko.
Pozostaje japońskie zwiedzanie z auta.
Nagle się zachmurzyło i... - niżej, to to samo miejsce, co wyżej, tyle że w niecałą godzinę później. Ale nawet koń stoi tam gdzie stał
już chmurska przeszły, witajcie krótkie rękawki
Tuesday, April 01, 2008
Subscribe to:
Posts (Atom)