Monday, December 31, 2007

Święta, święta i po świętach

Poniżej parę zdjątek z dni świątecznych, które spędziliśmy z Anią, siostrą Micha, która przyjechała do nas na jakiś tydzień. Była też znajoma pierwszej Ani, również Ania, mieszkająca w Newport w Pdn Walii, ze swym dwuletnim synkiem Tomkiem.

Malowanie lukrem pierniczków na choinkę

trzeba przyznać, że co poniektórym pędzelek nie zawsze trafiał na pierniczka...

Wigilia, choć w skromnym wydnaniu, to tradycyjnie postna, polska i w temacie. Barszcz z grzybowymi uszkami, śledziki, sałatki, kutia, piernik, makowiec itp. Ze względu na dzieci pasterkę sobie odpuściliśmy.

Roznoszenie prezentów...

... i rozpakowywanie


a to dwa zdecydowanie najlepsze prezenty


Mleko o smaku wigilijnego piernika? - bardzo proszę:




Ostatnio podczas którejś z wizyt znajomych Angoli poznalismy mało użyteczne, acz ciekawe słówko: 'broody'. Oznacza chęć i stan gotowości na wydanie potomstwa oraz taki właśnie nastrój. Ani bardzo się ono spodobało.





Wg nadwiślańskich standardów, pogoda była mocno wielkanocna - dało się wyskoczyć w teren i nawet zrobić trochę metrów w pionie



Tuesday, December 25, 2007

Prawdziwej radości

Dobra, ciepła i radości w dniach obchodów nadejścia Pana!
Naszym Rodzinom, Przyjaciołom, Znajomym i innym Czytelnikom bloga ;) w Nowym Roku życzymy więcej okazji do spotkań, więcej czasu na rozmowy, na uśmiech, więcej powszedniego radosnego spokoju.

Sunday, December 16, 2007

Jak nie teraz, to nigdy - idą Święta

Musimy nowego posta wrzucić, bo nie dość, że już dawno nic nie było, to trochę się działo. No, a w dodatku przez bezruch tracimy widownię... ;)

Krótkie wieści z frontu pieluchowego:
Dziewczynki nasze, poza przejściowymi katarkami i wiruskiem żołądkowym ;) dobrze się miewają. Śpią, nazwijmy to, 'względnie dobrze'. Otóż, zwykle po położeniu Marianki ok 20tej cieszymy się umiarkowanym luzem, telefonujemy i sprzątamy, czy załatwiamy te rzeczy, na które nie ma czasu kiedy indziej, więc zwykle tuż po północy kładziemy się spać. Martusia świetnie śpi w dzień, lecz po dziwietnastej ma ataki kolki i co jakiś czas wyje. A zmienia się w prawdziwą zmorę w okolicy północy i zupełnie nie wiadomo co z nią robić. Marudzi, stęka, płacze, budzi się co 15-20min i wymaga brania na ręce... i tak przez całą noc, do 8-9 rano. Marianka ma swój (s)pokój, więc zwykle się nie budzi wyciem młodszej siostry. No i tak, przyszło nam czekać aż to minie.

Martusia poza ćwiczeniem głosu potrafi nie tylko świetnie trzymać główkę, ale już przewraca się z brzuszka na plecy!

Po nieodżałowanym wyjeździe Babci Heleny, odwiedził nas Marek (Polska), Tomek vel 'Parki' i Sabine (Germania, zdjęcie wkrótce), oraz Annali i Michael (Tasmania, choć na Wyspach już trochę siedzą, poniżej).


Marek nawiózł swym wielkim autem masę podarków z kraju nad Wisłą (niestety aktualnego zdjęcia z Markiem nie mamy, ale tu jest z wakacji). A już we wtorek przyjeżdza na Święta do nas Ania, czyli mama chrzestna Marianki i siostra Micha. Będzie się działo!

Pogańskie Christmas party dla dzieci z naszej wioski - what's the point? - nawet w tym śladu Bożego Narodzenia nie było

A świt, zaraz za domem, Pana Boga chwali codzień

Monday, November 26, 2007

Znów w sieci

Dziekujemy za tak gorący odzew na wieść o narodzinach Martusi. Jeszcze nie zdążyliśmy poodpisywać na mejle, ale odpiszemy, zostańmy w kontakcie.
Poniżej krótka nieskładna i niepełna relacja z ostatnich tygodni - dopiero co podłączyliśmy się do internetu. Mieliśmy też pierwszych gości z Polszy i nie tylko, więc może jeszcze coś wkleimy :)

Wraz z nadejściem drugiego dziecka czasem wydaje się, że świat stanął na głowie.

Jednak dzięki Babci Helenie udało się gładko przyjąć narodziny Malutkiej i przetrwać przeprowadzkę do Walii. No nie, bez przesady, nie jest to takie trudne. W końcu i z dziećmi, i z przeprowadzkami mamy już pewne doświadczenie.

Martusia chcąc nie chcąc, okazała się konkretną marudą - kolki męczą biedaczysko w zasadzie co wieczór. Dobrze, że mamy wolnostojący domek i podwójne okna - nie ma kto zapukać z irytacją w ścianę.

Co innego Marianka. Można już z kobitą rzeczowo pogadać i zająć się praktycznymi sprawami

jak choćby rozpaleniem w kominku

lub kibicowaniem na meczu rugby (zawodnicy jak znalazł - 1-2 lata starsi)

Resztki złotej jesieni blakną szybko. Śniegu tu pewnie jeszcze długo nie zobaczymy, chociaż okazjonalne przymrozki coraz częściej cukrzą walijski krajobraz.

Thursday, November 01, 2007

Go West!

Już w zasadzie przenieśliśmy się do Walii. Jest fantastyczna 'polska' złota jesień, buki, klony, modrzewie i inne krzaczory upajają oczy kolorami. Narazie słonecznie i ciepło. Gdzie nie spojrzeć zieloniutka trawa, biało nakrapiana wszędobylskimi owcami.
Jeszcze nie było czasu na odpoczynek, zdjęcia i zwiedzanie, tylko przeprowadzka - pakowanie, rozpakowywanie, szorowanie 'starego' mieszkania, dzwonienie, załatwianie.
Nie będzie zatem tak szybko internetu, ale mimo to liczymy na Wasze mejle i SMSy, choć odpowiedź od nas może być wolniejsza.
Świetnie się mamy i bardzo cieszymy się na myśl o spędzeniu zimy na walijskiej wiosce w górach.
Martusia Zuzanna dobrze rośnie i zmienia się szybko (nowe zdjęcia niebawem, mamy nadzieję), a Marianka teraz jest już naprawdę dużą, starszą siostrą.

Thursday, October 11, 2007

Mamy Calineczkę 2 !!!

Z radością informujemy o narodzinach naszej drugiej córeczki, po dwóch godzinach od przyjazdu do szpitala w Salisbury, dziś rano o 6.29GMT.
Joasia jakoś naturalnie czuje tego typu sytuacje, dzięki czemu dziecko nie bedzie miało wpisu na całe życie 'Miejsce urodzenia: Toyota Carina' ;)

Wszystko udało się świetnie, raczej szybko, bez znieczuleń i zbędnych komplikacji. Mama była absolutnie rewelacyjna, a dziecko jest zdrowiuśkie i w normie (3.53kg/53cm, 10/10).



Tata też się spisał, zdążając na czas z bezzasięgowych lasów w górach Snowdonii (północna Walia). A w domu Babcia Helena w tym czasie zasuwała z Marianką, pokazując jej i ucząc wciąż nowych rzeczy, o których pewnie rodzice się nigdy nie dowiedzą.

Więcej, jak tylko ochłoniemy, jeśli to kiedykolwiek nastąpi...



Niektórzy zauważyli, że w 1. min 06 sek tego filmiku następuje pisknięcie duszonego kotka, na co Marianka reaguje z ożywieniem: 'Ke-ki?'

Wednesday, October 03, 2007

Tata w Walii

Tata od poniedziałku pracuje w Walii i nie ma czasu na bloga, wiec poprosiłam Mamę żeby zamieściła moje zdjęcia z niedzielnej wycieczki do lasu w poszukiwaniu grzybów. Byłam tylko z Tatą i było suuuuuuper!

Grzybów znowu nie było, ale za to Tata znalazł huśtawkę :)
A Mama i Babcia szalały na zakupach...

A tu ja z Babcią. Ja zadowolona z wycieczki do lasu, a Babcia z zakupów.
Jeszcze chciałam Wam powiedzieć, że nie mogę się już doczekać mojej siostrzyczki i wypatruję Jej każdego ranka, bo Babcia mówi, że bociany przynoszące dzieci latają zwykle w nocy.

Jako starsza siostra mam zamiar spać bez smoka. A co! Trzymajcie za mnie kciuki i za cierpliwą Mamę...

A to ja narysowana przez Jasia, mojego trzyletniego kuzyna z Krakowa :)

Wednesday, September 26, 2007

Parę fotek



W rezultacie interwencji rodziny z Krakowa zostaliśmy zobligowani do wrzucenia czegoś z ostatnich dni. Jak widać Joasia czuje się świetnie i poza delikatnym uwypukleniem w rejonie brzucha, nie ma jeszcze żadnych symptomów zbliżającego się rozwiązania.

Ze względu na bardzo słoneczny sierpień i wrzesień porządnych grzybów poprostu u nas jeszcze nie ma, dopiero co zaczęło padać podczas ostatnich paru dni.

Przedstawicielka najmłodszej generacji moheru. Czapeczka szydełkowana w ekspresowym tempie przez Babcię Helenę.

Na liście nowości nie może zabraknąć kaczki-zasuwaczki od Adama, Taty Chrzestnego.