Monday, March 26, 2007

Chwytaj dzień

Dzięki niedzielnej zmianie czasu cieszymy się 'dłuższym' popołudniem i możemy jeszcze wyjść np. na wspólny późno-popołudniowy spacer. Marianka zaliczyła po raz pierwszy w życiu huśtawki.

Zaledwie wczoraj wieczorem nieco naiwnie, niczego nie podejrzewając, Tata pokazał Małej jak się poruszać po schodach, nie miała o tym pojęcia i niemal trzeba było ją wlec. Nie dawała rady, ani cienia wątpliwości, że w najbliższych miesiącach będzie w stanie z nich skorzystać. A już dziś?! - sama weszła gdzie chciała bez żadnej pomocy!

Dajemy słowo, sama tam się wdrapała i całkiem zgrabnie jej to poszło.
Niedługo przeprowadzka i już sobie obiecujemy, że mieszkanie urządzimy na dzidziutko-odporne. Co nie będzie łatwe, bo będziemy się musieli zabezpieczyć przed takimi numerami, jak Mała stojąca przy stole i na ślepo szukająca łapką, czy coś na nim nie leży. Dobrze, że przynajmniej schodów w nim nie będzie.

Saturday, March 24, 2007

Do zobaczenia, Norfolk

Miało być tak pięknie. Pogodynka już od tygodnia zapowiadała pełne słońce na całym wschodzie wyspy. Pobudka o 5tej, żeby zdążyć przed kulminacją przypływu, by mieć wszystkie ptaki pod nogami, jazda 130km, pełne wyposażenie, ostatnia szansa na podziczenie z aparatem w ręku przed przeprowadzką, w najlepszym ptasim hrabstwie, w Norfolk. No i niemal wszystko rozmyło się z całodniowym deszczem.


Ptaków jednak jak widać parę było, ale raczej wszystko w szarej oddali i przy kiepskim świetle. To, co udało się sfotografować, to już w lekkiej mżawce rozpoczynającej dalszy nieprzerwany deszcz i w silnym wietrze.

Mewy czarnogłowe w ostrej ekspansji - nie są na Wyspach już rzadkością, dziś w zaledwie paru setkach śmieszek były cztery czarnogłowe.

Może i Anglicy mają swoje wady, ale twardzi potrafią być. A przynajmniej zdeterminowani. Ten nienajmłodszy, mocno pogarbiony gość z lornetką na szyi, oparty o chodzik, w którym wiezie statyw z lunetą, wlekąc noga za nogą, ostro zasuwał parę kilometrów, żeby zdążyć do ukrycia przed godziną przypływu.

Gdy przypływ zakrył rozległe połacie błota zatoki The Wash (największego skupiska zimujących siewek w Europie), ptaki siadały na skrawkach pozostałej jeszcze plaży, a surferzy mieli gdzie pływać przez dobrych kilka godzin.

Sieweczki obrożne dopiero co przyleciały, jeszcze tydzień temu prawie w ogóle ich nie było.

Choć to w zasadzie nie ptak (bażant, drób żyjący na wolności) i obciach go tu zamieszczać, to wszedł w kadr i popisywał się kolorami.

Wieczorne zgrupowanie przy Mariance, która już dobrze się czuje, jest niezmiernie ruchliwa, aż ciężko ją upilnować. Wystarczy, że coś spadnie z biurka, czy sofki np. gazeta, to Mała już pędzi do niej cwałem próbując zdążyć przed nami. No i po krótkiej refleksji, uśmiechając się, wciąż wszystko jeszcze skrzętnie wsuwa do pyszczka.

Monday, March 19, 2007

Zaraz spływam

Fotki zrobiła Babcia Helena (po kryjomu, a jakże, bo przecież zdjęcia w takim miejscu narażają na szwank nadmuchaną prywatność zapasionych Brytyjczyków i są zabronione). Niestety po poniedziałkowym basenie Marianka nieco katarzy i mocno marudzi nocami :/ mamy nadzieję, że to nic poważniejszego.
A już w czwartek rano pożegnamy dziadków wracająch do Polski :(

Saturday, March 17, 2007

Szczęki 7

Szanowni państwo, uwaga! Mój zestaw wzbogacił się o górne dwójki. Czyli mam: wszystkie 4 jedynki, 2 dwójki górne i jedną dwójkę dolną.

Nie sądziliśmy, że Marianka może tak szybko i takie wielkie łychy jadła wcinać - oczywiście pokazała nam to babcia.

Z innych newsów: już mamy ustalone lokum na nowy kontrakt Micha, po 1 kwietnia. Będzie to w pięknym regionie (hrabstwo Wiltshire), ale w dość podłej wioseczce o dziwnej nazwie Ludgershall, (ponoć jej dawne średniowieczne określenie miało oznaczać 'zakątek, w którym rozstawia się sidła').
Jako, że obrastamy w graty, to jakoś też wychodzi, że każde kolejne lokum jest coraz to większe. No, ale dzięki temu jest też więcej miejsca dla gości, których już teraz zapraszamy do odwiedzin i skorzystania z okazji do zobaczenia tej naprawdę urokliwej części wyspy (Stonehenge, równina Salisbury, wapienne wzgórza, etc...). Ptasim punktem programu, i zresztą obiektem badań Michała, tym razem będą kulony(!).

Wednesday, March 14, 2007

Spacerowy nastrój bez końca

... co proszę, w teren? - zawsze! już się ubieram.

Ohary. Wcele nie drobiarsko oswojone, tylko 'dzikie', na Grafham Water

Tuesday, March 13, 2007

Wiosenne spacerowania

Ely, po raz kolejny i mamy nadzieję, że wcale nie ostatni, choć termin wyjazdu na południowy-zachód coraz bliżej i przygotowania do przeniesienia się już rozpoczęliśmy.

Dediko (= Dziadek Marianki) zażyczył sobie sfotografowania magnolii i zwrócenia uwagi na ich wczesne kwitnięcie. Nie przeszkadza mu to jednocześnie otwarcie wątpić w katastroficzne fakty nt globalnego ocieplenia.

Wczorajszy The Sunday Times opublikował listę '100 Best Companies To Work For', na której RSPB jest jedyną fundacją i zajmuje 42. pozycję (więcej zob. tutaj). Joasia poradziła Michałowi powiesić sobie tę listę na ścianie i przypominać sobie o niej w chwilach wątpliwości, których na szczęście zbyt wiele nie mamy... ;)

Thursday, March 08, 2007

Wiosna nieodwracalnie

Drzewa, kwiaty kwitną i pojawiły się gdzieniegdzie zielone listki. Ptaki nie tylko śpiewają, ale pierwsze gniazda już założone (kosy, pokrzywnice i rudziki).
A my czekamy na toruńskich Dziadków, którzy zawitają już w tę sobotę. Marianka, którą rozsadza wiosenna energia i której wszędzie pełno, liczy na dużo spacerów z witaminą D, a rodzice na zasłużony odpoczynek ;)

W tak zwanym międzyczasie szykujemy się do kolejnej przeprowadzki, by wiosnę i lato spędzić gdzieś w hrabstwie Wiltshire lub Hampshire - zależnie, gdzie znajdziemy sensowne lokum. To ładny kawałek Anglii, dużo barwniejszy i spokojniejszy niż obecne Cambridgeshire. Ciekawsze tereny krajobrazowo i przyrodniczo (kulony!).