Friday, April 27, 2007

Znowu w sieci :)

W końcu! - znów mamy broadband, żyjemy, stąd też blogowego ekshibicjonizmu ciąg dalszy.
Post ten nieco nietypowy - w formie raportu z tego co było, długi i w odwrotnej kolejności niż zwykle - starsze kwestie najpierw.
Dziękujemy za kontaktowanie się mimo naszych trudności z internetem i dopominanie się o wznowienia bloga (mamy nadzieję, że oglądalność nam drastycznie nie spadnie po tej niekrótkiej przerwie ;)

Great Paxton pożegnaliśmy czule, całkiem dobrze nam tam było. Przyszedł jednak czas, to wynajęliśmy vana, spakowaliśmy co trzeba i ruszyliśmy na południe do nowego lokum w Wiltshire.

Mieszkanie przestronne i w porządku, szkoda tylko, że miejscowość bardzo niewyjściowa - gdzie się nie ruszymy, tam jest ładniej niż w naszym Ludgershall. Ale dzięki temu mamy dodatkowy powód i satysfakcję z eksploracji okolicy.

Manualne uzdolnienia widoczne od razu, Mała składa wyrko rodzicom.

Stonehenge mamy na rzut mokrym beretem. To wyjątkowe miejsce, ale praktycznie cały region usiany jest mnóstwem pozostałości z epoki brązu (kurhany gdzie nie spojrzeć, wały grodów i obejść), nie brakuje też śladów z czasów rzymskich.

A no tak, w międzyczasie minęły nam szczęśliwie już dwa lata od ślubu :) Cieszymy się sobą i tym co jest.

Weekendów nie ma co marnować. Zwiedzamy, zwłaszcza, że pogoda jest bardzo zachęcająca (w końcu od 300 lat nie było takiego ciepłego kwietnia). Tutaj świetna średniowieczna katedra w uroczym Salisbury, najwyższy taki szpic w całej Brytfanii (123 metry).

Pierwsze prawdziwe buty - prezent na 10 miesięcy. Absolutny wypas, świetnie nadają się do gryzienia i ssania.

Udało się też wyskoczyć nad morze (okolica Portsmouth), choć nie jest to najbliżej. No i wszędzie kamyczki, wszystkie cudownie słone i każdego trzeba oblizać.

Piknikowa wałówa i Kubuś?, ależ proszę bardzo. Jako, że pobliskie Southampton jest jednym z największych skupisk Polaków na wyspach nie można narzekać na brak polskich sklepów i produktów. A nawet co bardziej rozgarnięci managerowie supermarketów (jak Tesco, czy Asda) wprowadzają je do stałej oferty.

Choć mycie nóg, życia wróg, to raz do roku na wiosnę opłukać nie zaszkodzi.

A to już ornitologiczna odskocznia. Otwarte zielone przestrzenie płaskowyżu Salisbury Plain, zachowane przez wojsko jako olbrzymi poligon oferują mnóstwo przyrodniczych atrakcji. Jedną z nich są kulony. W regionie jest ich ponad 100 par (w całym UK ok. 360 par, a w Polsce najparwdopodobniej niestety wyginęły całkiem niedawno). Zdjęcie wyżej pokazuje skrawek terenu (1ha) ze sztucznie utrzymywaną skąpą roślinnością. Dostarczenie 1-2 hektarowych powierzchni wśród pól, czy pastwisk, to w zasadzie jedyny zabieg jaki się tutaj robi. Pięknie skutkuje, bo większość takich poletek jest zajmowana przez ptaki dość szybko.

Kulony są bardzo płochliwe i trudne do zauważenia bez mnóstwa cierpliwości.

Para przy 'gnieździe'. Zdjęcie mizerne, zrobione w drgającym od upału powietrzu. Są niesamowite, bardzo gadzie i powolne. Podczas dnia nic nie robią poza wysiadywaniem i pilnowaniem gniazda. Siedzą wtedy nieruchomo, a gdy jest czas zmiany na gnieździe (co ok. 40-70min) poruszają się zaskakująco wolno i ostrożnie, przypominając ruchami kamelony lub leniwce. Za to bardzo aktywne są wieczorami i w nocy, wtedy dużo się odzywają, biegają i latają na popas parę kilometrów do najbliższych pastwisk.

'Gniazdo', to tylko niewielki dołek, bez źdźbła trawy czy piórka. Jaja leżą więc na nagiej ziemii, a ptaki tylko czasem dorzucają jakiś kamyczek.
Przez zmierzenie i zważenie jaj, można określić datę klucia się piskląt, dzięki temu następną kontrolę gniazda przeprowadza się dopiero jak już pisklaki są gotowe do zaobrączkowania (a więc CDN :)

Endymion, który po angielsku nazywa się poprostu bluebell obecnie fantastycznie kwitnie pokrywając łanami dno lasów.

Spacer nie spacer, co tam pokrzywy, zdrzemnąć się trzeba.

Pierwsze lekcje botaniki: nawet liście czosnku niedźwiedziego zostaną poddane szczegółowemu organoleptycznemu badaniu Marianki (Ona chyba wszystko zje! :)

Sunday, April 08, 2007

Alleluja!

Życzymy Wszystkim radości i nadziei płynącej ze Zmartywchwstania Pana. Alleluja!

Dostęp do netu bardzo ograniczony, dziękujemy za życzenia. U nas wszystko dobrze, rozpakowujemy się powoli.

Tuesday, April 03, 2007

Pakowanie

Bardzo dziękujemy za życzenia i gratulacje z powodu dwojaczków. Tych, którzy czasu nie liczą informujemy, że to był niewinny żart na 1 kwietnia.
A poważnie, to będzie rodzeństwo dla Marianki, ale sztuk 1 - lądowanie planowane na początku października! :)))

Jak widać już ostro się pakujemy.
Niestety nasz super dostawca najszybszego na świecie internetu (VirginMedia - tu gromki śmiech) nie będzie w stanie wznowić usługi przez 10-15 dni od przeprowadzki. A więc po środzie nie będziemy mieli dostępu do stałego łącza. Dlatego nie będziemy nic zamieszczać na blogu i mejle z naszej strony też mogą być bardzo nieruchliwe. Jednak bardzo będziemy się cieszyć tym, co nam przyślecie :)

Sunday, April 01, 2007

Żegnamy się z Cambridgeshire

Zielono nam. Sporo listków już na drzewach, wiosna pełną gębą, za dnia ciepło, jak latem niemal.
Czas przeprowadzki coraz bliższy, a myśl o pakowaniu wzbudza w nas lekką panikę. To już w czwartek, van zamówiony, agenci poumawiani, kartony gotowe, nic tylko pakować.
Ale jeszcze żegnamy się ze znajomymi. W sobotę odwiedzili nas Joszki (Ania i Krzysiek) z małym Joszkiem i Mariany (Kasia z Mariuszem) wraz z Kacperkiem.

Były zawody w piciu mleka na czas - Joszko wygrał, ale za to odpadł w konkurencji na niezasypianie.

Dzięki temu Kacperek mógł bez przeszkód bajerować i podrywać na nowy telefon komórkowy.

... no, i ukradł bezkarnie buziaka!

a Joszko nie dość, że bez walki oddał pole konkurencji, to jeszcze przespał 'momenty'.

Niedziela nadzwyczaj leniwa i nieco senna. Marianka dziś jakaś nieswoja - zakochana? Dodatkowo pokazał się kolejny ząbek(!). No, i od paru dni w końcu powtarza 'tata-tata-tata...', oczywiście mając na myśli swego puszystego z dumy Tatę ;)
Ledwośmy zrewizytowali Marianów, następnie do kościoła z palemką, jeszcze krótki spacer po urokliwym Godmanchester, hinduskie żarcie z take-away'a, no i w zasadzie po dniu.

Acha, zapomnielibyśmy dodać, że wynik piątkowego skanu USG pokazał, że Marianka będzie miała rodzeństwo - DWOJACZKI!!! Płci jeszcze nie znamy, okaże się w październiku :)