Wednesday, September 27, 2006

Koniec lata

Nie zbliżać się! z Calineczką nie ma żartów. Ostatnio nie tylko Mamie dała nieźle popalić przez trzy noce z rzędu, więc koszulka - prezent od Czołgów - od razu znalazła zastosowanie.

Stare, pirackie miasteczko Fowey

Następnie, w wieku 3 miesięcy dołączyłam do grona wodniaków...
Znajomy zaprosił nas na żaglówkę, więc Marianka na półśpiąco pływała w ujściu rzeki Fowey

Już za parę dni przenosimy się w zupełnie inny rejon wyspy, do Cambridgeshire. Żegnamy się z Kornwalią i obiecujemy sobie przynajmniej krótki wakacyjny wypad w te okolice w przyszłym roku.

Icklesham '06

Świergotki łąkowe, tegoroczny młody (na pierwszym planie, z widocznym kontrastem w MeC) i dorosły. Aa, sie wymądrza!

Punkt obrączkarski w Icklesham (Sussex) jest największą stacją obrączkowania ptaków w UK, osiągającą ok. 30 tys. ptaków w kilka miesięcy rocznie, ale zdarzały się lata z ponad 70 tysiącami zaobrączkowanych ptaków. Wszystko jest dopracowanie, stanowiska obrączkarskie, literatura na miejscu, samochody, radia, wystrzyżone trawniczki pod sieciami, a głośniczki z głosami ptaków przy większości siatek wabią dominanty i rzadkości na zmianę...
Tutaj też łapie się większość wodniczek obrączkowaych w UK.

W ciągu paru godzin w dwa wieczory złapaliśmy ponad 2,000 jaskółek. Prawdziwa przetwórnia. I co ciekawe, 'upadki' praktycznie nie mają miejsca.

Dziadkowie na całego!

Mamutek z Marianką, w tle widok na ogrody i budowle w Eden Project

Jeszcze uśmiechnięci, tuż przed próbą lęku wysokości... ;)



Thursday, September 14, 2006

Marianna chrześcijanką

Nasza córeczka została dziś ochrzczona przez Ojca Bryana Storey'a - na zdjęciu wśród dziadków i rodziców. Uroczystość odbyła się poczas Mszy Św. w kościele w Tintagel.

Następnie obiadek w ogrodzie

No i oczywiście wypad w teren. Tym razem Amble Marshes pod pobliskim Wadebridge.
Mała niestety chyba rośnie nam na paskudnego twitchera - przegapiła wcześniej biegusa płowego, to teraz musiała odbić sobie na płatkonogu trójbarwnym...

Wilson w całej nieokazałości

Thursday, September 07, 2006

Wypad na zachód

Sezon prac terenowych zakończony, więc nadszedł w końcu czas wyjazdów na ptaki, tym bardziej, że teren i pora roku nie mogą być lepsze. Zachodni koniec Kornwalii jest najdalej wysuniętym skrawkiem głównej wyspy i nazywany jest poprostu Land's End. W okolicy rozciągają się jedne z najlepszych terenów na ptaki w całym UK. Tutaj zbiegają się szlaki wędrówki z północy i wschodu, oraz jest to pierwsze na stałym lądzie miejsce lądowania gatunków amerykańskich.
Lokalny birder Stan (wykręcony gość i skończony fachura) zabrał mnie i swego znajomego Boba na jednodniowy przejazd po ulubionych miejscach. Stan and Bob, many thanks for this superb day out!

Gdzie nie spojrzeć, fanatstyczne zestawienia kolorów. Te wrzosowiska narazie puste, jesienią i zimą zapełnią się stadami siewek złotych. Tutaj też białorzytki i okazyjne mornele zatrzymują się przed przeskoczeniem za morze.
Porthgwarra - porządna kornwalijska nazwa, ekstremalne miejsce na seawatching. Pogoda była niestety za dobra, cicho i słonecznie stąd stosunkowo mało ptaków, ale widzieliśmy: setki głuptaków, dziesiątki fulmarów i kormoranów czubatych, 5 skuł, dziesiątki burzyków północnych, kilka balearskich, trójpalczatki, 2 maskonury, ok 12 rekinów olbrzymich i grupkę morświnów.

Jak widać, warto było rozejrzeć się za siewkami na zaoranych polach. Przy odpoczywającym stadzie mew, żerowało kilka siewk złotych i czajek, parę sieweczek obrożnych, kontynentalne pliszki siwe, no i nieplanowany gwóźdź programu - młody biegus płowy.

Dla mnie totalny szał, ulubiony i wymarzony gatunek z Ameryki Północnej. Niesamowicie delikatna sylwetka i szybkie ruchy, zadziwiająco drobny ptak. Pewien niesmak powodowały nadciągające ze wszystkich stron grupki twitcherów z piszczącymi pegerami.
Następnie zajechaliśmy na sztuczny zbiornik Drift Reservoir, gdzie poza garstką siewek żerował na żywopłocie krętogłów (generalnie raryt na Wyspach).
Odwiedziliśmy też Marazion Mash - najbardziej znane miejsce odpoczynku wodniczek w UK, nieciekawe trzcinowisko poprzecinane drogami i liną kolejową.
Dzień zakończyliśmy w ujściu rzeki Hayle, gdzie zapychając się 'fish-and-chipsem' (jedyne prawdziwie tradycyjne angielskie danie ;) podczas przypływu oglądaliśmy gromadzące się niemal u naszych stóp siewki - kuliki (2 gatunki), biegusy (2 gat), brodźce (4 gat), ostrygojady i in. oraz mewy (w tym wszędobylskie czarnogłowe).
Za tydzień powtarzamy wyjazd, ale nieco zmieniamy miejsca.