Monday, March 31, 2008

a takie-tam słoneczne foty

Tradycyjne dry-stone walls przecinają krajobraz, gdzie okiem nie sięgnąć. Murki te są budowane z samego tylko kamienia, metoda wykorzystywana od wieków, albo i dłużej

Talybont - nasza wioska w dolinie rzeki Usk. 200 mieszkańców, jeden sklep, przystanek i 4 puby

Marian włazi w obiektyw w róznych konfiguracjach. Coraz więcej działa sama i eksploruje teren


Martusia po chrzcie poprawiła się (poważnie! ;) Dobrze i dużo śpi. Większość dni spędza zawózkowana w ogrodzie lub na spacerze. Dużo mniej marudzi, śmieje się, coraz dłuższy czas spędza na samodzielnej zabawie. Naprawdę zupełnie inne dziecko. Już jej chyba tak łatwo nie oddamy. Poza tym sprawnie przewraca się z brzuszka na plecy i spowrotem, chwyta i obślinia wszystko w zasięgu łapek. Jednak drżyjcie narody, bo wszelkie znaki na niebie i ziemii wskazują, że zęby idą, choć narazie Mała nic sobie z tego nie robi.

Sunday, March 23, 2008

Alleluja!

Długooczekiwane święta nadeszły - życzymy radości ze Zmartwychwstania Pana! Dziękujemy za pozdrowienia i życzenia kierowane w naszym kierunku

W końcu ochrzciliśmy też Martusię. Bardzo się tym cieszymy i dziękujemy Bogu.
Wyraz powszechności Kościoła: na walijskiej ziemii niemiecki diakon chrzci Polaków

Kameralnie i uroczyście, w pobliskim Abergavenny.
Z dalekiej i coraz bardziej egzotycznej Polski przylecieli do nas Ania i Michał (vel Czołgi). Michał podjął się niełatwej roli Taty Chrzestnego Martusi. Mamą Chrzestną, zdalnie co prawda, ale nie mniej ważnie, jest Zosia, siostra Micha.

Na Święta i chrzest przyjechali też Joszki, czyli Ania i Krzysiek z chłopakami Joszkiem i Miłoszem - starzy znajomi z czasów, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Peterborough.

Bezkonkurencyjny Miłoszek - najpogodniejsze i najmniej problematyczne bobo na świecie. Próbowaliśmy wymienić na niego Martusię, ale bez rezultatu.

Joszko nieco starszy od Marianki, zwykle przodował w zabawach, ale Marianka zdecydowanie i skutecznie negocjowała swą pozycję w szyku


Walijska wiosna idzie do przodu, choć na trzy kroki w przód, stawia dwa do tyłu. Pogoda bardzo urozmaicona, mamy deszcz, błękit nieba, śnieg i wiatr, zabawa w ciepło-zimno, wszystko marcowo wymieszane. Pogodniejsze luki były skwapliwie wypełnione spacerami.



W parku narodowym Brecon Beacons (na którego terenie zresztą mieszkamy :)


Widok na Pen-y-Fan (886m npm) i Corn Du (873m) - dwie bliźniacze, najwyższe górki w południowej Wali

Brak tu i ówdzie dyndających i wrzeczących dzieci umożliwił Czołgom-szczęściarzom zimowe zdobycie wyższego szczytu. Niech szaleją i cieszą się wolnością póki mogą, będą mieli co wspominać nad zmienianą pieluchą za jakiś czas ;)

Autorami zdjęć 1, 2, 7, 8, 9, 13 i 14 są Czołgi, a edytował i obrabiał je Michał (kazali to podkreślić, pewnie bojąc się odpowiedzialności za ewentualny photoshopowy surrealizm ;)

Thursday, March 13, 2008

Czekamy na Święta

Już niedługo Wielkanoc. Czekamy na ten czas, czekamy też na gości - mają być Czołgi (z samiuśkiej Polski specjalnie do nas przyjadą) i Joszki z okolic słynnego 'polskiego' Peterborough. Joszki będą z dziećmi, tak z grubsza w wieku naszych dziewczynek, ale za to dwa chłopaki, więc będzie niezły młyn. Byle tylko pogoda dopisała :)))

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości dlaczego warto mieć córki a nie synów, niech zerknie tutaj :)

Wednesday, March 12, 2008

Dla zainteresowanych tematem Polaków w UK

BBC2 wyemitowało wczoraj program o emigrantach 'The Poles are Coming!'. Klikając tutaj można zobaczyc jego zwiastun, posłuchać producenta programu i przeczytać setki komentarzy (jakkolwiek dryfują one w różne strony). My jesteśmy zdeklarowani beztelewizyjni, nie widzieliśmy samego programu, więc dla odmiany nadstawiamy ucho i trochę czytamy ;). Warto tam zajrzeć, bo można poczuć jak odebrali zarzuty 'leniwi' Brytyjczycy przeciwstawiani podobno pracowitym 'Polakom' (czyli wszystkim przybyszom z nowych państw Unii) i co sądzą o wpływie emigracji na swój kraj. To coraz mocniej paląca kwestia.
Część Brytyjczyków nie tylko czuje się stłamszona przez notoryczny zalew wszelkiej maści emigrantów, ale dodatkowo boi się dalszej europeizacji Wysp (nie ze strony 'Polaków' oczywiście, tylko Brukseli). Widać to wyraźnie w ostatnich kłótniach o referendum mające decydować o ratyfikacji traktatu lizbońskiego. W konsekwencji, drobnymi kroczkami, ale coraz szybciej tutejsi narodowcy zmierzają do postawienia pytania o dalszą obecność Wielkiej Brytanii w Unii.

Friday, March 07, 2008

Jastrzębice wylądowały

Tylko Matka Polka może czegoś takiego dokonać: jedno dziecko zawinięte w chuście na piersi, drugie trzymane za rękę, 14-sto kilogramowy plecak na karku i siedzonko samochodowe w drugim ręku (wymóg linii lotniczych, choć na pokładzie powiedzieli, żeby tego nie używać, sic!)... Plus bagaż główny, czyli dwie walizy i wózek - ale to już bagatela, nadane przy odprawie, więc się nie liczy ;)

Joasia w super humorze i co dziwne wypoczęta pomimo podróży. Marianka i Martusia całą przeprawę też zniosły bardzo dobrze, mimo wariackiej pory - w domu znalazły się o 2. w nocy.

Tata, brutalnie wyrwany z błogostanu słomianego wdowca, już po jednym dniu i jednej nocy z nietajonym rozczarowaniem musi stwierdzić, że Martusia jak ryczała tak ryczy nadal. W Polsce była przebadana od stóp do głów, skany, pediatrzy, różne lekarstwa mamy za sobą, dieta Mamy, nic nie pomaga, a na typowe kolki to nie wygląda, tylko na zwykłe marudzenie. Jest spokojna i uśmiechnięta tylko, gdy jest przyklejona do Mamy, jeśli nie to ryk.
Tak jak Marianka niemowlęctwo przeszła z ciekawsko zawadiackim uśmiechem i nieprawdopodobnym spokojem, tak Martusia jest absolutną hiper-marudą. Aż się boimy, co będzie jak zacznie ząbkować, choć wydaje się, że gorzej być nie może.

Jakiś rok temu, niektórzy krewni i znajomi zachwycając się zachowaniem Marianki mówili, że w ciemno zamawiają sobie od nas drugie dziecko. Reniu, Duża Zosiu, Czołgi - zapraszamy! już jest do odebrania ;)

Saturday, March 01, 2008

Wiosennie

Dużo się dzieje. Dzisiaj na przykład, Marianka była po raz pierwszy w życiu w teatrze. Na Czerwonym Kapturku co prawda, ale od czegoś trzeba zacząć. Wilk zszedł ze sceny i dotknął ją, a ona wcale się nie bała.

Babcia wielozadaniowa i Dziadek wnuczką targany

Babciu, a może masz kawałek żyłki?

Jak są chłopaki w gościach, to się nie odczepię - tu wuj Marcin

Moja siostra się kula, ale nie chodzi, dlatego ktoś musi pchać ten wózek (dziękujemy Basi za pożyczenie! :)

Już długo nie zostało cieszyć się pobytem w Polsce - w czwartek Joasia wraca z dziewczynkami do Wielkiej Brytfanii do stęsknionego męża i taty (za to wyspanego, jak za niepamiętnych bezdzietnych czasów).
W Walii, jak to w Walii - pogoda zmienna, ale jak przystało na 1 marca, zapachniało wiosną i pokazało się sporo słońca. Przy kwiatach zasuwały pszczoły (wyżej czereśnia ptasia), a nawet przyleciał motylek (rusałka pokrzywnik na te poniżej - ziarnopłon wiosenny), ale zwiał na widok obiektywu.