Tuesday, May 30, 2006

Sezon lęgowy


No to zaczęło się! = skończyło się błogie lenistwo. Potrzeszcze zabrały się ostro do roboty, a więc teraz teren, teren i jeszcze raz teren. Dobrze, że szefowa nie potrafi wcześnie wstawać - mogę codziennie wysypiać się do piątej.
A do terminu finalizacji naszych lęgów zostało już niecałe 3 tygodnie. Wszystko pod kontrolą. Zero paniki. Calineczko, przybywaj.

Monday, May 29, 2006

Znów słońce

Po paru deszczowych dniach pokazało się błękitne niebo. Joasia pierze i suszy ubranka oraz inny sprzęt Calineczki, którym bawi się jak dziewczynka lalkami. Powoli pakuje się też do szpitala, choć niechętnie, bo jak twierdzi, gdy się spakuje, to zaraz trzeba będzie jechać...

Na obrazku trzmiel rudy, który wraz z innym robactwem pcha się przed obiektyw aparatu i dzioby potrzeszczy, w końcu jakby szykujących się do lęgów.

Wednesday, May 24, 2006

Lądowanie w Kornwalii

W końcu. Tzn w końcu znów mamy internet. Oddychamy zatem pełną piersią, jest dobrze...

Witamy w domu. Mieszkamy w samym środku metropoli liczącej jakieś niecale 10 obejść. Domek kamienny, z lokalnego granitu, z którego zbudowana jest cała Kornwalia i wszystkie ważniejsze budynki w UK, w tym nasz ;) , ale też np. Tower Bridge, nowy Scotland Yard, National Museum...
Okazuje się, że nasze lokum w 1640 r. było stodołą, a "dopiero" od 1795 jest używane jako budynek mieszkalny. Kawał historii za każdym rogiem.
Liczymy na to, że latem będzie tu przyjemny chłodek, bo narazie jest nieco zimno :/

Tutejsze krajobrazy, to udana mieszanka Skandynawi z Hiszpanią. Nie tylko dla nas, bo i niestety dla 80 mln Anglików uwielbiających ten region, są sporą atrakacją.
Zachęcamy do klikania na dowolnie wybrane zdjecia i rzucenia na nie okiem w wiekszym formacie.


A oto, po co tu naprawdę przyjechaliśmy. Ten szarobury wypłosz, którego polska nazwa to 'potrzeszcz', jest najbardziej zagrożonym ptakiem w tym rejonie UK. Dlatego RSPB i parę innych organizacji, w tym rządowa DEFRA, głowi się co by tu zrobić, aby polepszyć mu byt. Dobra nasza! :-)

... więc polepszajmy!


Tak wogóle, to zaczęło się dość śmiesznie: "Do 'staticvanu' marsz!". W odróżnieniu od 'caravanu' ten van sie nie rusza i jest na stałe podłączony do wody, gazu i stacjonarnaych wygód, w tym telewizora i kominka. Na szczęście doświadczenie trwało niecałe 5 dni, na samym początku, gdy szukaliśmy sensownego lokum.

Praktyczny przewodnik z cyklu "Polak za granicą": przy choćby powierzchownej znajomości geografii i godzin otwarcia 'karbutów', czyli 'car-boot sales', przeżycie w UK to pestka. Można tu nabyć wszystko, co tylko Anglikom zmieści się do bagażnika, a ceny podawane są w pensach, a nie funtach.