Wednesday, September 26, 2007

Parę fotek



W rezultacie interwencji rodziny z Krakowa zostaliśmy zobligowani do wrzucenia czegoś z ostatnich dni. Jak widać Joasia czuje się świetnie i poza delikatnym uwypukleniem w rejonie brzucha, nie ma jeszcze żadnych symptomów zbliżającego się rozwiązania.

Ze względu na bardzo słoneczny sierpień i wrzesień porządnych grzybów poprostu u nas jeszcze nie ma, dopiero co zaczęło padać podczas ostatnich paru dni.

Przedstawicielka najmłodszej generacji moheru. Czapeczka szydełkowana w ekspresowym tempie przez Babcię Helenę.

Na liście nowości nie może zabraknąć kaczki-zasuwaczki od Adama, Taty Chrzestnego.

Wednesday, September 19, 2007

Jesienne spacerowanie




Babcia Helena przyjechała z odsieczą na przybycie nowego potomka. Teraz już można spokojnie czekać i rodzić.

Marianka bawiąc się zabawkami poza domem z innymi dziećmi zwykła celować w lalkach różnego rodzaju. Dlatego trzeba jej było przywieźć własną, pierwszą lalę z Polski.

Wednesday, September 12, 2007

Wypad do Polski

Gratulujemy Kasi i Lou, życzymy wszystkiego najlepszego na antypodach.

Tutaj i tu można obejrzeć całe dwie galerie zdjęć ze ślubu i świetnego weseliska.
Do Polski przyjechał tym razem tylko Michał, z czego większość czasu spędził u dentysty i na zakupach.

Ale jak widzać udało się i wyjść w teren - na nietylkoptaki parę fotek z wypadu w Ujście Wisły, a w roli głównej mewa obrożna.

Sunday, September 02, 2007

Nadganiamy zaległości, Walia


Krótki wypad do południowej Walii (niestety Michu tylko) i okazja do zerknięcia na park narodowy Brecon Beacons. Uroczy teren, zupełnie inny kraj niż środkowa Anglia. Miasta czyste i zadziwiająco spokojne, a wioski typowo górskie, z kamiennymi domami, murkami i mostami. Śmieszne i nie do wymówienia nazwy miejscowości, np. Cwmcrawnon, nie, to nie pomyłka. Szeroko otwarty, surowy krajobraz, jakby nieco skandynawski, nieco bieszczadzki. I góry chmurami przytłaczane.




Zimy pewnie tam paskudne i deszczowe. Daleko do czariciaków i karbutów... ;)


Na pewno bywa też i pogodnie. Okoliczne lasy, których na szczęście nie brak, powinny być pełne jagód i grzybów, choć jak już tam wylądujemy, to może być zbyt późno.

W drodze powrotnej warto było zaliczyć atrakcję turystyczną pod Bristolem - most wiszący w Clifton. Imponujący widok, na małym zdjęciu trudno oddać rozmiar przepaści i przestrzeni.




Przyjechała do nas Marianka z Niemiec. Jest praktycznie w tym samym wieku co nasza Mała. Mamy poznały się na internetowym forum i rozwijają kontakty nie tylko wirtualnie.

Już zamknęli - oglądamy zza płota

Absolutna słodzizna. Jak dwie siostry.
Nasza Marianka klei się do wszystkich dzieci i piszczy z radości nawet, gdy widzi je z daleka - zdecydowanie potrzebuje rodzeństwa. Na szczęście dobrzy rodzice pomyśleli o tym zawczasu ;)

A wszystko to oczywiście, żeby popatrzeć na ptaki ;)
Co gorsza w domu Mała potrafi wleźć na krzesło, a z krzesła na stół, albo na sofkę, a z sofki na parapet, czy półkę z książkami.

... tym razem Rodzice zdechli i zakatarzeni, a ja mam się wyśmienicie, zdrowo rozrabiam i jestem w pierwszorzędnym humorze

Czy Krecik zdoła uratować Myszkę przed powodzią?

Wystarczy odejść od komputera i już za plecami słychać tętent małych nóżek i szorowanie łapek po klawiaturze.