Miało być tak pięknie. Pogodynka już od tygodnia zapowiadała pełne słońce na całym wschodzie wyspy. Pobudka o 5tej, żeby zdążyć przed kulminacją przypływu, by mieć wszystkie ptaki pod nogami, jazda 130km, pełne wyposażenie, ostatnia szansa na podziczenie z aparatem w ręku przed przeprowadzką, w najlepszym ptasim hrabstwie, w Norfolk. No i niemal wszystko rozmyło się z całodniowym deszczem.
Ptaków jednak jak widać parę było, ale raczej wszystko w szarej oddali i przy kiepskim świetle. To, co udało się sfotografować, to już w lekkiej mżawce rozpoczynającej dalszy nieprzerwany deszcz i w silnym wietrze.
Mewy czarnogłowe w ostrej ekspansji - nie są na Wyspach już rzadkością, dziś w zaledwie paru setkach śmieszek były cztery czarnogłowe.
Może i Anglicy mają swoje wady, ale twardzi potrafią być. A przynajmniej zdeterminowani. Ten nienajmłodszy, mocno pogarbiony gość z lornetką na szyi, oparty o chodzik, w którym wiezie statyw z lunetą, wlekąc noga za nogą, ostro zasuwał parę kilometrów, żeby zdążyć do ukrycia przed godziną przypływu.
Gdy przypływ zakrył rozległe połacie błota zatoki The Wash (największego skupiska zimujących siewek w Europie), ptaki siadały na skrawkach pozostałej jeszcze plaży, a surferzy mieli gdzie pływać przez dobrych kilka godzin.
Sieweczki obrożne dopiero co przyleciały, jeszcze tydzień temu prawie w ogóle ich nie było.
Choć to w zasadzie nie ptak (bażant, drób żyjący na wolności) i obciach go tu zamieszczać, to wszedł w kadr i popisywał się kolorami.
Wieczorne zgrupowanie przy Mariance, która już dobrze się czuje, jest niezmiernie ruchliwa, aż ciężko ją upilnować. Wystarczy, że coś spadnie z biurka, czy sofki np. gazeta, to Mała już pędzi do niej cwałem próbując zdążyć przed nami. No i po krótkiej refleksji, uśmiechając się, wciąż wszystko jeszcze skrzętnie wsuwa do pyszczka.
Saturday, March 24, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment