Sunday, March 23, 2008

Alleluja!

Długooczekiwane święta nadeszły - życzymy radości ze Zmartwychwstania Pana! Dziękujemy za pozdrowienia i życzenia kierowane w naszym kierunku

W końcu ochrzciliśmy też Martusię. Bardzo się tym cieszymy i dziękujemy Bogu.
Wyraz powszechności Kościoła: na walijskiej ziemii niemiecki diakon chrzci Polaków

Kameralnie i uroczyście, w pobliskim Abergavenny.
Z dalekiej i coraz bardziej egzotycznej Polski przylecieli do nas Ania i Michał (vel Czołgi). Michał podjął się niełatwej roli Taty Chrzestnego Martusi. Mamą Chrzestną, zdalnie co prawda, ale nie mniej ważnie, jest Zosia, siostra Micha.

Na Święta i chrzest przyjechali też Joszki, czyli Ania i Krzysiek z chłopakami Joszkiem i Miłoszem - starzy znajomi z czasów, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Peterborough.

Bezkonkurencyjny Miłoszek - najpogodniejsze i najmniej problematyczne bobo na świecie. Próbowaliśmy wymienić na niego Martusię, ale bez rezultatu.

Joszko nieco starszy od Marianki, zwykle przodował w zabawach, ale Marianka zdecydowanie i skutecznie negocjowała swą pozycję w szyku


Walijska wiosna idzie do przodu, choć na trzy kroki w przód, stawia dwa do tyłu. Pogoda bardzo urozmaicona, mamy deszcz, błękit nieba, śnieg i wiatr, zabawa w ciepło-zimno, wszystko marcowo wymieszane. Pogodniejsze luki były skwapliwie wypełnione spacerami.



W parku narodowym Brecon Beacons (na którego terenie zresztą mieszkamy :)


Widok na Pen-y-Fan (886m npm) i Corn Du (873m) - dwie bliźniacze, najwyższe górki w południowej Wali

Brak tu i ówdzie dyndających i wrzeczących dzieci umożliwił Czołgom-szczęściarzom zimowe zdobycie wyższego szczytu. Niech szaleją i cieszą się wolnością póki mogą, będą mieli co wspominać nad zmienianą pieluchą za jakiś czas ;)

Autorami zdjęć 1, 2, 7, 8, 9, 13 i 14 są Czołgi, a edytował i obrabiał je Michał (kazali to podkreślić, pewnie bojąc się odpowiedzialności za ewentualny photoshopowy surrealizm ;)

No comments: