Saturday, July 19, 2008

Zoey

Przyjechała Zoye, z Rodzicami, Zosią i Johnem (Zosia jest kuzynką Micha i mieszka z rodziną od dłuższego czasu w USA). Szaleją teraz dzieciaki w trójkę w domu, w ogrodzie i na spacerach, aż dym idzie. Nawet zdjęć nie bardzo jest kiedy robić, ale wkrótce to nadrobimy (np jutro jedziemy zwiedzać Cardiff, walijskie zamki i okolicę - taki jest plan).

Zoey jest jak torpeda, zwłaszcza w bezpośrednim porównaniu z hiperspokojną Marianką.

U Martusi wyśmienicie, raczkuje z prędkością marszu osoby dorosłej, ma już 4 zęby, zaczyna mówić 'Mamamamama' jak się ją poprosi. Pomimo zdecydwanego charakteru jest bardzo spokojna i dobrze wie co chce.

Powyżej roślinka z naszego ogrodu. A różnie z tymi roślinami bywa. Zupełnie ostatnio mieliśmy okazję przejechać się pierwszy w życiu karetką. Otóż zastaliśmy Mariankę skubiącą czerwone jagódki z śmiertelnie trującej rośliny (o polskiej nazwie obrazki plamiste), którą niestety mamy w ogrodzie w paru miejscach. Po oględzinach w szpitalu wyszło na to, że wszystko jest w najlepszym porządku i że Marianka nie zjadła ani jedenej jagódki. Odetchnęliśmy z wielką ulgą.

Devon. A właśnie, że nie udało się nam odstraszyć słońca naszą walijską opalenizną i poświeciło trochę. Poniżej fotka Michaela z Marianką i parę innch, a na nietylkoptaki.blogspot.com zdjęcia cierlika (specjalność regionu).





No comments: