
Sromotnik bezwstydny, paskudne dziwactwo. Zwykle wcześniej czuje się swąd, dopiero później zauważa się grzyba. Zielonkawa, lepka, substacja pokrywająca czubek smrodem padliny zwabia muchy, które odlatując roznoszą zarodniki na swoich nóżkach.
Sromotnik na ogół pojawia się wcześniej niż inne grzyby, zwykle w tych samych miejscach co roku i co nie jest bez znaczenia, w znacznej obfitości. Grzyb ten w ciszy lasu rozkłada martwe drewno, więc najczęściej znajdzie się go w miejscach o grubej warstwie ściółki, z mnóstwem butwiejących gałęzi.
W Polsce i w UK są tylko 2-3 częściej występujące gatunki sromotników, z których
żaden nie jest trujący (choć w większości starych książek wpisane są jako niejadalne), ale tylko sromotnik bezwstydny jest dość liczny. Nazwy nie należy mylić z
muchomorem sromotnikowym, który wygląda zupełnie inaczej (zob. np
tu) i po zjedzeniu którego zwykle już nawet nie warto się fatygować jazdą do szpitala.

Sam grzyb wyrasta z okrągłego 'jaja', które tuż przy powierzchni gleby przyczepione jest cienką nitką do większej podziemnej grzybni. 'Jaja' dość ławo jest jednak znaleźć i zgromadzić większą ilość. Po powrocie do domu warto włożyć je do szczelnego pudełka i do lodówki, żeby się nie rozwinęły i nie zasmordziły pozostałej żywności lub kuchni.

Same 'jaja' nie śmierdzą, pachną jakby rzodkwią. Są pokryte suchą skórką, pod którą jest pokład galaretowatego przezroczystego żelu, następnie jest zielona substancja, która zmieni się w smrodliwą maź, i twardy biały środek. Obróbka wbrew pozorom jest stokroć łatwiejsza niż np obieranie maślaków.
'Jaja' łatwo się kroi i wyłupuje biały chrupki rdzeń. Całą resztę się wyrzuca, no chyba, że ktoś szuka nieco mocniejszych wrażeń organoleptycznych.

Białe rdzenie są bardzo chrupkie i leciutko porowate. Śmiało można jeść je na surowo (smakują trochę jak rzodkiewka z orzechową nutą ;) mają bardzo ciekawą teksturę - coś jak świeże porowate orzechy.

Podczas tradycyjnego smażenia grzyby niestety wyraźnie tracą na swoim specyficznym smaku. Co ciekawe, nie robią się flakowate i miękkie, jak większość innych grzybów, ale zachowują dużo ze swojej chrupkości. Zasmażone, delikatnie doprawione, mogą stać wieki w oliwie (tylko nie
extra virgin, bo przygłuszy smak grzybów, ale lżejsza jest lepsza) i być dodawane do najróżniejszych potraw. Suszenie, marynowanie, czy jedzenie surowych również wchodzi w grę. Nie należy oczekiwać tradycyjnego grzybowego smaku. Smacznego!